Freedom.
Z cyklu: bo moja ulica jest w sercu miasta
Pamietam z dziecinstwa doroslych rozmowy przy stole imieninowym. Duzo slow, duzo emocji, jeszcze wiecej decybeli. Glownie trzeba bylo wykonczyc komune ( a na drzewach zamiast lisci beda wisiec komunisci). W sumie pod koniec imprezy to tak naprawde nie bylo wiadomo, komu jakiej klepki brakuje. Cale szczescie my jako dzieciaki mielismy wazniejsze sprawy na glowie niz zalatwianie komunistow. I tak sobie mysle, ze historia zatoczyla szerokie kolo od 1918 roku. Socjalistycznych wrogow za kazda granica Polski juz dawno nie ma. "Nasi", ktorzy zdazli sie podzielic i znienawidziec wielokrotnie nie ogarniaja jakos lepiej polskiej rzeczywistosci. Narodowy duch imprezek rodzinnych niewiele sie zmienil (polityka, emocje, decybele i procenty). Rzeczowych argumentow nadal brak.
No i ja, jako duza dziewczynka zamieszkalam z wlasnej nieprzymuszonej woli w socjalistycznym kraju i mam sie znakomicie. Czuje sie wolna. Wolna mysla. Moge powiedziec co mysle, tylko to akurat co chce powiedziec nie oznacza wolnosci tylko dojrzalosc (dojrzala tez sie czuje).
Tak sobie pomyslalam o starym Beksinskim, ktory traktowal malego Tomka jak rownorzednego partnera. Opowiadal mu bez skrepowania mroczne historie, ktore mieszkaly w jego glowie.
Tylko po niewczasie zdal sobie sprawe, ze dzieciak "wykupil" koszmary tatusia i nie dal rady...
Szczerosc/wolnosc to kruchy lod po ktorym sie stapa. Nie mam problemu z przyznaniem sie publicznie do tego co produkuje moj mozg. Czasami tylko za szybko (czyt. niedojrzale) mi to wychodzi.
Dzis czytalam o planach zalegalizowania eutanazji bez wskazan medycznych w Holandii. Punktem wyjscia jest samotnosc i fatalna jakosc zycia ludzi nia dotknietych. Jest to ratunek dla tych, ktorzy cierpia psychicznie i nie widza w zyciu sensu.
Po przerobieniu argumentow za i przeciw wyszlo mi na to, ze glupie jest wkrecanie osob trzecich w procedure. Znowu Hannah Arendt ze swoja koncepcja banalnej natury zla stanela mi przed oczami.
Ze niby pielegniarka w czepku na glowie przychodzi ze strzykawkami na srebrnej tacce... "Kazdy z nas moze zostac zabojca". Jadac autem aby odebrac Staszka z calonocnej impezy komputerowej teoretycznie " zaprojektowalam" pakiet ostatniej pomocy, ktory moglby byc dostepny w aptece...
No tak sobie kombinowalam, kombinowalam, az dojechalam na miejsce; zapakowalam Stacha z jego klamotami, gadamy sobie o zyciu... Opowiadam mu co dzis przeczytalam, a on na to:
- To chujowe! Wiesz, wlasnie moj fajny kumpel z klasy zostal przyjety do szpitala z powodu depresji. Ostatni tydzien nie chodzil na zajecia i wczoraj go przyjeli.
Freeedom!
Komentarze
Prześlij komentarz